Zaklęte w drewnie
A wszystko zaczęło się na starych strychu…
Gdy byłam dzieckiem, zawsze na wakacje przyjeżdżałam do moich dziadków. Czułam, że przedwojenny dom z tradycjami, ma swoją historię i „duszę”. Najbardziej moją wyobraźnię rozbudzał strych, na który prowadziły kręte schody. Pod ciężarem moich stóp zmęczone drewno, wydawało ciche jęki skrzypienia. Pośrodku tego tajemniczego poddasza, znajdował się maleńki pokoik. To właśnie tam spędzałam najwięcej czasu bawiąc się i czytając lektury.
Gdy kładłam się na dużym wygodnym łożu, zaczynałam obserwować te surowe belki, poutykane warkoczami ze słomy. Kontemplowałam drewniane zmarszczki czasu, podziwiam ich zagłębienia, spękania, otoczone ażurowymi dziurami po kornikach. W tych sękach dostrzegłam coś na kształt ludzkiej twarzy, widziałam krajobrazy, medaliony i inne niezwykłe historie. Te wrażenia żyły we mnie i pobudzały wyobraźnię. Po dziś dzień nadal inspirują mnie przedmioty naznaczone dłutem czasu, które niemym krzykiem próbują opowiedzieć swoją historię…